wtorek, 20 stycznia 2015

[41] Serial: "Agent Carter" (2015)

Marvel chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Nie dość, że prawie co roku wypuszcza jakiś świetny film o super-bohaterach, to rozumie również, że oprócz nich karty komiksów zapełniało wiele ciekawych postaci pobocznych nie obdarzonych żadnymi mocami. Dzięki temu od dwóch lat możemy śledzić losy Phila Coulsona i jego agentów T.A.R.C.Z.Y., którzy po słabym początku w drugim sezonie rozkręcili się na dobre. Jednak to nie wszystko. W tym roku studio Marvel i stacja ABC zaserwowali nam kolejny serial osadzony i spokrewniony ze słynnymi Avengersami - "Agent Carter". Niech Was jednak nie zmyli angielskie słowo "agent", gdyż w tym przypadku mamy do czynienia z kobietą. 


This is a man's world...

Na czele Wyjącego Komanda w "Agentach T.A.R.C.Z.Y."
Być może niewielu z Was pamięta - choć fani tego uniwersum z pewnością wiedzą kim jest - agentka Peggy Carter (Hayley Atwell) pojawiła się dwukrotnie w pełnometrażowych filmach opowiadających o Kapitanie Ameryce, a także przez chwilę w retrospekcyjnym fragmencie jednego z epizodów "Agentów T.A.R.C.Z.Y.". Jeśli jeszcze nie świta Wam kto zacz, to ostatnią wskazówką jest to, że przez chwile była flamą (ahh...podoba mi się to określenie o delikatnie pejoratywnym nacechowaniu) Kapitana Ameryki.

Marvel One-Shot o agentce Carter
Pierwsze próby zrobienia z tej postaci pierwszoplanowej bohaterki własnej opowieści pojawiły się już w 2013 roku w Marvelowskim One-Shocie pt.: "Agent Carter", który był zapowiedzią "Kapitana Ameryki. Zimowego żołnierza". Nawet w tym kilkuminutowym epizodzie, w którym agentka ścigała groźnego Zodiaka, czuć było, że Carter świetnie spisze się jako liderka własnego serialu. No i po niespełna kilkunastu miesiącach jesteśmy już po emisji 3 z 8 zaplanowanych odcinków serialu "Agent Carter". 

Choć niekiedy może i wygląda na zagubioną...
Jego akcja przenosi nas w czasie do drugiej połowy lat 40. Po wygranej wojnie, w czasach iluzorycznego spokoju, zdolności agentki Carter nie są już nikomu potrzebne, a jej wyczyny w walkach wraz z Wyjącym Komando, często u boku samego Kapitana Ameryki, przysłonił kurz zapomnienia, na pierwszy plan wysuwając plotki o ich romansie. Co za tym idzie, jej głównym zadaniem jest obecnie nudna praca za biurkiem i brak szacunku u męskiej części ekipy, czyli całej reszty, bo jest jedyną kobieta w SSR*. Sama Carter jest pogrążona w żałobie po utracie ukochanego (nie wie wszak, że ten nie zginął, a jedynie się zahibernował i wyłowią go za kilkadziesiąt lat całego i zdrowego) i boi się otworzyć na przyjaźń, bo wydaje jej się, że ludziom blisko z nią związanym może przydarzyć się coś złego ze śmiercią włącznie. 

...a praca wymaga od niej nie lada poświęceń,...

Jej życie zmienia się w momencie, kiedy Howard Stark (Dominic Cooper) - ojciec Tony'ego - zostaje posądzony o sprzedaż swoich śmiercionośnych wynalazków na czarnym rynku, do czego się oczywiście nie przyznaje. Kiedy ucieka, SSR otrzymuje polecenie wytropienia niebezpiecznych przedmiotów i odnalezienia Straka. Carter odegra w tej sprawie znaczącą rolę, bo to właśnie do niej - jako do jedynej osoby, której może zaufać - zwraca się Stark z prośbą o oczyszczenie jego imienia, kiedy on będzie śledził swoje bachory (wynalazki tak niszczycielskie, że nie dał ich nawet przyjaciołom, czytaj rządowi Stanów Zjednoczonych) za granicą. Carter ufa Howardowi, więc zgadza się mu pomóc, przyjąć rolę podwójnego agenta i pracować za plecami swoich kolegów z SSR. Howard jako wsparcie przydziela jej swojego zaufanego człowieka Edwina Jarvisa (James D'Arcy) (jak zapewne pamiętacie, tak też nazywa się system/komputer, czyli najbliższy pomocnik Iron Mana, w którego w ostatniej części świetnie wcielił się Paul Bettany; to pewnie z sentymentu). Podczas wykonywania tej misji Carter i Jarvis natrafiają na ślad  tajemniczej organizację o nazwie Lewiatan. Co wydarzy się dalej? Nie pozostaje nam nic innego jak śledzić kolejne epizody.

...to kiedy trzeba Peggy Carter potrafi też "dać w mordę dać".

Było o najważniejszych postaciach, było o fabule, więc przyszła kolej na kilka słów o tym jak to wszystko jest wykonane i czy trzyma się kupy. Co do tych kwestii, to jednoznaczną i niepodlegającą jakimkolwiek dyskusjom jest odpowiedź twierdząca. Przede wszystkim, genialny pomysł na zmianę czasoprzestrzeni i ponowne cofnięcie się do lat tuż powojennych, nadaje temu serialowi odcienia retro i pozwala przypomnieć sobie, jak sztywne reguły obyczajowe i społeczne konwenanse wtedy panowały oraz poczuć ten niepowtarzalny klimat. Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z samotną młodą kobietą, wobec której społeczeństwo nakładało w tamtych czasach pewne obostrzenia i zakazy. To, plus dobre aktorstwo oraz ciekawy pomysł sprawia, że serial ten ma o niebo lepszy start niż "Agenci T.A.R.C.Z.Y." i wygląda na to, że nie będzie potrzebował tak długiego rozbiegu jak starszy kolega z branży. Akcja jest tutaj bardziej spójna, wątków jest mniej i wszystko rusza z kopyta już od pierwszego odcinka. Całość dopełnia subtelny i niewymuszony humor sytuacyjny i słowny, co razem tworzy rewelacyjnie przyrządzone filmowe danie. 

Tu całkiem fajna grafika pokazująca oba seriale na raz.

Kolejny, już 4 odcinek za tydzień (27.01), więc lepiej jak najszybciej nadrobić zaległości, bo naprawdę warto!

Moja ocena 7.5/10 (jest szansa nawet na 8)



*Strategic Scientific Reserve podczas II wojny światowej było tajną agencją wywiadowczą, później wchłoniętą przez S.H.I.E.L.D.

12 komentarzy:

  1. A tak się opierałam... tak nie chciałam oglądać....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha!
      Nie ukrywam, że schlebiają mi te niedopowiedzenia :]

      Usuń
    2. Pierwsza część opowieści o Kapitanie Ameryce mi się średnio podobała. Do tego sam fakt, że wybrali postać, która była płaska i bez wyrazu (ale nie ukrywajmy, ten film nawet z najlepszego aktora zrobiłby Cichopkową), usadowili ją w czasie, gdzie już nie były potrzebne eksperymenty czy też wynalazki............ sorki, zasnęłam. No i tak po prawdzie po Tarczy stwierdziłam "tonący się brzytwy chwyta". Jednak wychodzi na to, że nie jest źle, jest nawet dobrze. No cóż, zobaczę czy faktycznie serial jest wart zachodu.

      Usuń
    3. Nie wiem jak można nie lubić Kapitana Ameryki! To najciekawsza postać tego uniwersum. No, może na równi z Iron Manem. A kobiece spanie na filmach wcale nie jest wyznacznikiem jakości prezentowanego obrazu. ostatnio usłyszałem chapanie w plecy na "Whiplash" (podkręconym naprawdę mocno na voljumie), wiec "wszystko się może zdarzyć... Nie znaczy to jednak, że jest to film genialny ("Whiplash"), to to to nie!

      "Agent Carter" jest naprawdę dobra, obejrzyj a się nie zawiedziesz...tak jak ja ze Śliwką :P

      Usuń
    4. W dupę się ugryź :D
      Owszem, jest bardzo ciekawsza, choć Czarna Wdowa wydaje mi się ciekawsza (chodzi mi o historię, którą znam tylko i wyłącznie z filmów). Jednak jedna jak i druga postać zostały dla mnie schrzanione. Brak poczucia humory to ogromny defekt w moim odbieraniu produkcji komiksowych. Tak jak Czarna Wdowa czasami miała swoje momenty, tak Kapitan Ameryka (KA) ma kij w tyłku! W Avengersach mu się poprawiło, ale jeżeli o sam film (część pierwsza) jest dla mnie lipna. Dwójka za to o niebo lepsza. A to, że trwała wojna nie jest dla mnie usprawiedliwieniem, że postać KA miała zostać pozbawiona humoru. No i sam aktor musiał chyba się oswoić z postacią, bo w Avengers wypadł o niebo lepiej, natomiast w drugiej części KA było naprawdę fajnie.

      Usuń
    5. Po pierwsze; nie umiem, więc sorki :P
      A po drugie KA jest ostoją sprawiedliwości, patriotyzmu i najważniejszych zasad moralnych, a tak na poważnie jest najbardziej sztywną postacią ze wszystkich Anengersów. Nie zmienia to faktu, że Chris Evans genialnie wcielił się w jego postać! Po drugie: "Avengersi" to najnudniejszy i najsłabszy film z całej serii. A po trzecie, druga część KA była naprawdę genialna! Tu Ci przyznam rację :]

      Usuń
    6. Z tymi Avengersami, to dałeś mi teraz w twarz! Po raz pierwszy od wielu lat, tak bardzo się śmiałam na filmie! Scena z Thorem, gdy mówi, ze Loki jest adoptowany jest genialna :D A to jak Stark pyrgał Halka, coby się przemienił, jest wręcz miodna! No i scena gdzie Loki mówi do Czarnej Wdowy.... OMG! znajdź mi aktora młodego pokolenia (Bettany już nie jest młody :D, ) poza Cumberbatchem, Evansem, DiCaprio i Goslingiem, który potrafi powiedzieć do kamery tak swoją kwestię, że po jej zakończeniu stwierdzasz "to tacy aktorzy jeszcze istnieją?". Ilu ich znajdziesz? Jeszcze 3, góra 6? Ten film był zajebisty :D

      Usuń
    7. Sorki, ale ten film był tak nudny, że przespałem chyba większość z tych scen, bo pamiętam jedynie jak Tony pyrgał Bannera i to wcale nie było zabawne. Raczej żałośnie sztuczne. Ale każdy ma swoje fobie :P

      Usuń
    8. Tak, wiem, że fobie tu nie pasuje, ale jakoś tak mi się napisało :]

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...