"Marsylski łącznik to ciekawe kino z pogranicza filmu kryminalnego i dramatu, które z pewnością zachwyci albo przynajmniej zainteresuje wszystkich tych widzów, którzy dobrze wspominają Francuskiego łącznika (...).
- Arkadiusz.
Kino francuskie jest jednym z najlepszych na świecie. Ma bardzo bogate tradycje i zrodziło wiele gwiazd ekranu, jak również wielkich twórców. Nie da się również ukryć, że wiele klasycznych obrazów kina gangsterskiego, kryminalnego pochodzi właśnie stamtąd. Ja jednakowoż nie jestem zbyt biegły w temacie francuskiej kinematografii, nad czym szalenie ubolewam i staram się co jakiś czas nadrabiać zaległości. Szczególnie z tego gatunku. jakiś czas temu udało mi się obejrzeć rewelacyjnego Samuraja z 1967 roku w reżyserii Jean-Pierre'a Melville'a z Alain'em Delonem w roli tytułowej. W zeszłym tygodniu przyszedł czas na trochę nowszego Marsylskiego łącznika. Zapraszam na recenzję!
Jak już wspomniałem we wstępie, La French jest nowszy, ponieważ został zrealizowany w 2014 roku, jednak opowiada inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami historię niewiele starszą niż ta zaprezentowana w Samuraju. Akcja filmu rozgrywa się w Marsylii w roku 1975. Jej głównym bohaterem jest nowo wybrany sędzia (u nas byłby to chyba raczej prokurator) do spraw narkotyków i przestępczości zorganizowanej, Pierre Michel (Jean Dujardin). Z trudem porzucił swoje wcześniejsze stanowisko, na którym opiekował się głównie małoletnimi narkomanami, jednak z zapałem przystąpił do rozpracowania największej we Francji szajki zajmującej się przemytem i rozprowadzaniem narkotyków (a także ich eksportem do USA) - gangiem nieuchwytnego Gaëtan'a "Tany'ego" Zampy (Gilles Lellouche).
Fabuła filmu od początku jest dość wciągająca, a głowni bohaterowie (Michel i Zampa) robią wrażanie nieustępliwych i twardych facetów. Czyli takich jakich ten gatunek kina lubi najbardziej. Oczywiście większa część akcji przedstawia poczynania Michela i jego grupy śledczej, jednak krótkie wstawki z Zampą są dobrą przeciwwagą i mają za zadanie pokazać nam, że ci dwaj rywale są godnymi siebie przeciwnikami. Lecz nie tylko postaci, ale również aktorzy kreujący te role świetnie się spisali. Ich bohaterowie byli prawdziwi, problemy rzeczywiste, a emocje i zachowania, jak najbardziej naturalne co dodatkowo podwyższało temperaturę i zagęszczało atmosferę filmu. Dobrze zachowane realia drugiej połowy lat 70. sprawiły, że obraz ten był spójną, przemyślaną całością.
Marsylski łącznik to ciekawe kino z pogranicza filmu kryminalnego i dramatu, które z pewnością zachwyci albo przynajmniej zainteresuje wszystkich tych widzów, którzy dobrze wspominają Francuskiego łącznika z niezapomnianymi rolami Roya Scheidera i Gene'a Hackmana oraz jego późniejszą kontynuację. Polecam.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz