"Następuje wzajemnie wylewanie żółci pomiędzy członkami patchworkowej rodziny, wspominanie dobrych chwil, próba odkupienia win, poprzez stanie się dobrą kumpelą i uświadomienie sobie jak bardzo skrzywdziło i krzywdzi się tych, których się kocha. Czy Ricki naprawi błędy młodości?"
- Ulinka.
Ulinka: Każda rodzina przeżywa swoje małe i duże dramaty. W mojej też się one zdarzały. Może nie takie jak w filmie Nidy nie jest za późno, ale nie będę rozwlekać się o sobie. Film opowiada o podstarzałej gwieździe rocka Ricki (Meryl Streep), która po latach nieobecności próbuje wrócić na łono rodziny. Powód powrotu jest bardzo drastyczny, jej córka Julie (Mamie Gummer) przeżywa załamanie po rozwodzie z mężem (okropny facet, rzucił ją dla jakiejś asystentki :| ). Zdesperowany były mąż rockmanki dzwoni z prośbą o przyjazd i ratowanie córki, która od kilku dni nie myje się i nie wychodzi z łóżka. Matka, jak to matka, pakuje walizki i jedzie do dziecka w potrzebie. Dla Ricki jest to bardzo droga podróż. Nie tylko finansowo (niezbyt dobrze wiedzie się gwieździe), ale przede wszystkim emocjonalnie. Wie, że zawaliła sprawę kilkanaście lat temu. Podążając za swoim marzeniem o śpiewaniu porzuciła męża i małe dzieci. Następuje wzajemnie wylewanie żółci pomiędzy członkami patchworkowej rodziny, wspominanie dobrych chwil, próba odkupienia win, poprzez stanie się dobrą kumpelą i uświadomienie sobie jak bardzo skrzywdziło i krzywdzi się tych, których się kocha. Czy Ricki naprawi błędy młodości? Nie ma to większego znaczenia, bo historia nie wciąga, a film okazuje się nudny od początku do końca. Głównie z powodu kiepskich koncertów Ricki (niektórzy nie powinni śpiewać publicznie) oraz kiepskiego aktorstwa, bądź co bądź, wielkich gwiazd. Scenariusz do tego filmu napisała Diablo Cody, autorka scenariusza do rewelacyjnego Juno. Wszystko razem rodzi pytanie co sprawiło, że ten film był aż tak słaby? Wychodzi na to, że wszystko jest winą reżysera...i czarnych elfów ;)
Moja ocena 4/10
Arkadiusz:
Rzadko oglądam tego typu filmy. Takie, w których problemy rodzinne są
głównym wątkiem. Nudzą mnie one. Szczególnie wtedy, kiedy są mało
zabawne i źle zrobione. A kiedy dodamy do tego jeszcze brzydkich aktorów
wymieszanych z tymi, których nie lubię, to mamy gotowy przepis na
katastrofę. W tym obrazie mamy do czynienia ze wszystkimi tymi
składnikami, więc i efekt końcowy nie jest dla mnie zaskoczeniem. Ckliwa
historyjka o powrocie matki marnotrawnej, która porzuciła rodzinę dla
mrzonek o karierze rockowej. Do tego matka-Meryl Streep jako filmowa
mamusia-rockmanka i okropna córka-Mary Willa Gummer jako
córka-niedoszła-samobójczyni w rolach głównych i rozmemłany - jak zawsze
- Kevin Klein tworzą idealną receptę na gniota. To wszystko połączone z
długimi scenami śpiewania (zupełnie do śpiewania nienadającym się
głosem Meryl Streep, który sprawiał, że nie potrafiłem poznać nawet tych
utworów, które dobrze znam i lubię) przeważyło szalę. Kompletna nuda.
Zdecydowanie odradzam.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz