wtorek, 12 marca 2013

[2.1] Serial: "Transporter" (Sezon 1) 2012

Zachęcony, po seansie pierwszego odcinka serialu "Transporter", w ciągu ostatnich kilku dni "rozprawiłem" się z całym pierwszym sezonem. Musze przyznać, że serial mnie usatysfakcjonował. Nie było to oczywiście żadne arcydzieło, ale jest w nim coś co sprawia, że mnie osobiście dobrze się go ogląda. Co to takiego? 



Po pierwsze szybka akcja. W każdym odcinku mamy jakąś przesyłkę, którą tytułowy transporter musi dostarczyć. Są tez oczywiście ludzie, którzy chcą mu w tym przeszkodzić. A to sprawia, że zaczyna być ciekawie. 

Po drugie mamy dużo ciekawych sen walki. Choć czasem myślę, że chyba nawet za dużo, ale cóż - taka to konwencja tego serialu. 

Po trzecie pościgi samochodowe. Bardzo dużo spalonej gumy, wiele ciekawych sekwencji na drodze, dużo tricków, poślizgów, jazda na dwóch kołach itp. itd.

 
Po czwarte, jakby mogło być inaczej, bardzo wiele pięknych, często roznegliżowanych pań, które jakimś dziwnym trafem zawsze pałają wielkim uczuciem do Framka Martina :) I często bardzo chcą mu udowadniać swoją wdzięczność. W najróżniejszy sposób.

TAG Heuer Carrera Calibre 16
Jest też kilka cech charakterystycznych, które są jakby głównymi atrybutami serialu. Pierwsza z nich to elegancja, opanowanie i nienaganny ubiór naszego głównego bohatera. Zawsze garnitur, zawsze klasycznie skrojony, zawsze czarny. Do tego biała koszula, czarny krawat i pantofle. Jest jeszcze jedna rzecz, za która od razu polubiłem serialowego transportera, a mianowicie zegarek jaki nosi. TAG Heuer Carrera Calibre 16 Automatic Chronograph na skórzanym pasku z 41 mm kopertą. Ahhh...piękny. Choć ja osobiście wolałbym Calibre 16 Day Date na bransolecie z 43 mm kopertą, ale ten też jest genialny. A poza tym z garniturem pasek lepiej się komponuje. Kolejna cechą jest samochód. Audi A8 ze zmodyfikowanym silnikiem i pewnie wieloma innymi komponentami. Jednostka flagowa koncernu, z pięknym brzemieniem silnika i napędem na 4 koła. Na tyle dyskretna żeby bez potrzeby nie rzucać się w oczy i na tyle szybka żeby uciec prawie przed każdym innym autem. Kolejną cechą charakterystyczną jest to, że Frank Martin prawie nie używa broni palnej. I nie jest to spowodowane jakimś wybujałym humanitaryzmem, ale tym, że walka wręcz jest bardziej widowiskowa niż zwyczajna strzelanina (której i tak w serialu nie brakuje). A serial ten bardzo dużo uwagi poświęca "wyszukanym" scenom walk. Mają one nawet swojego własnego reżysera Andego Mikite.


Mercedes W163
Ale żeby nie było tak kolorowo, to jest też kilka rzeczy, które mnie irytowały w tym serialu, jak zresztą i w większości tego typu produkcji. Idiotyczne było to, że większość "bandytów" jeździła wym samym modelem Mercedesem W163 (jeśli dobrze udało mi się rozpoznać ten pojazd bo na SUVach się nie znam za bardzo), który jest być może "gangsterskim" wozem, ale do pościgów nadaje się tak jak zawodnik sumo do baletu. Albo inna sprawa, nawiązująca do poprzedniej. Nieodpowiednie dobranie dwóch, czy też więcej niż dwóch, ganiających się samochodów. Bo na zdrowy rozum, jakie szanse na zwykły rodzinny VAN typu Ranault Espace (bo chyba taki wystąpił w jednym z odcinków) ze stuningowanym Audi A8?! Ale w tym serialu bez problemu dotrzymywał mu kroku w ulicznych gonitwach.

No ale w sumie mimo tych drobnych "nieścisłości" serial ogląda się całkiem przyjemnie. 


A o co tak naprawdę w tym serialu chodzi? Tak w skrócie w każdym z odcinków pierwszego sezonu Frank miał do wykonania jakieś zadanie. Dowieźć przesyłkę do miejsca przeznaczenia na czas. Każdy odcinek tworzył zamkniętą całość i tak naprawdę można je oglądać wyrwane z kontekstu nic nie tracąc. Wiadomo, że jak ma się ogląd całości, to wychwytuje się jakieś nawiązania do poprzednich epizodów - to w końcu serial. Jednak nic poważnego. No i był też jeden, tajemniczy, wątek związany z kobieta o imieniu Juliette Dubois, którego fragmenty przewijały się w kilku epizodach, a który wybrzmiał do końca dopiero w ostatnim odcinku. 


Ciekawi mnie tylko to, czy będą kolejne sezony "Transportera", bo póki co nic na to nie wskazuje. A pierwszy skończył się całkowitym rozwiązaniem, nie zostawiając nic co można by kontynuować. Chociaż wymyślenie kolejnej intrygi, w które zamieszany będzie Frank Martin nie stanowi większego problemu w jego profesji. Problemem są chęci do ciągnięcia historii. Czy się one znajdą? Zobaczymy. Na razie cisza w eterze na ten temat.

8 komentarzy:

  1. Oglądam obecnie tyle seriali (chyba się uzależniłam!), że hej... kolejny byłby samobójstwem :)

    P.S. Mógłbyś wyłączyć weryfikację obrazkową, to trochę utrudnia komentowanie na dłużą metę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już wyłączyłem (chyba) :)

    A jakie seriale oglądasz?;> Napisz recenzje, z chęcią przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie jest jeden Transporter Frank i jest nim Jason Statham. Półśrodków, bazujących na "legendzie", nie chcę oglądać. Nawet jak są ładne dziewczęta (wolę ładnych chłopców).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panowie też są ;) A raczej tylko jeden - "podróbka" Franka Martina ;) A tak po prawdzie to serialik fajny. Lepszy niż Transporter 2 i 3. Bo jedynka wiadomo, klasyk.

      Usuń
    2. Właśnie miałem napisać, że nikogo poza Stathamem sobie jako transportera nie wyobrażam, ale jestem świeżo po seansie "Drive", które ogłaszam oficjalnie moją ulubioną częścią serii "Transporter" ;)

      Usuń
    3. "Drive" genialne :D Uwielbiam ten film (książka żałosna, więc niech nikt nie próbuje nawet czytać podjarany filmem). I rzeczywiście kierowca, w jakiś sposób jest dalekim "krewnym" transportera :D Choć klimat filmu zupełnie inny.

      Usuń
  4. Powiem Ci szczerze, że obejrzałem chyba z pięć odcinków i strasznie się wynudziłem :) Ten sam schemat, zero zaskoczenia, w dodatku akcja rozkręca się zwykle w połowie, albo pod koniec filmu. Nie był może tragiczny, ale ja sobie odpuściłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szału nie było. Ale dawał rade. Mnie się ogólnie podobał ten schemat z kierowcą itp. (sam lubię pojeździć autem), a do tego serialik miałem po polsku, więc jak już oczyska były zmęczone po całym dniu wpatrywania się w ekran to i napisów nie chciało się czytać. I tak jakoś te kilka odcinków poleciało. Choć muszę przyznać, że naprawdę podobały mi się chyba tylko trzy odcinki. I coś się nie zapowiada, żeby była kontynuacja. W sumie może to i dobrze, bo co tu by jeszcze można było wykombinować żeby uwieść widza? Chyba nic.

      Dzięki za wizytę i zapraszam ponownie :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...