Tak jak obiecałem, tak i uczyniłem. Dziś w samo południe nawiedziłem moje miejscowe kino, aby oddać się seansowi wiekopomnego dzieła filmowego jakim jest "jOBS" w reżyserii Joshuy Michaela Sterna, gdzie niezapomnianą kreację stworzył, niedoceniany do tej pory za swe aktorskie zdolności i znany jedynie z małżeństwa ze starszą od siebie o 15 lat Demi Moore i głupiego programu na MTV, Ashton Kucher...
Naprawdę chciałbym, aby ta recenzja zaczynała się w taki sposób. Ale niestety tak nie jest. Film w 100% spełnił moje oczekiwania sprzed seansu. Był słaby. A sam Kucher, którego największą zaletą jest podobieństwo do Jobsa, nijaki.
![]() |
Trzeba przyznać, że podobny do Jobsa to on jednak jest |
No cóż. Tak to już jest, kiedy ktoś zamiast skupić się na jednym, najważniejszym wydarzeniu z życia danej osoby - przyznaję, że w przypadku Jobsa jest to nadzwyczaj trudne - chce streścić je w całości. I oto efekt! Na seansie czułem się jakbym czytał bryk z jakiejś książki. Wszystkie wydarzenia przedstawione szczątkowo, bez większych wyjaśnień i tłumaczenia "co", "jak", dlaczego". Gdyby nie to, że chwilę temu przeczytałem jego biografię, to niewiele bym zrozumiał, ale może lepiej bym się bawił?
Autorzy nie wykorzystali także w pełni potencjału jaki niosła ze sobą książka (często wspominam o książce, bo w napisach końcowych była informacja, że cytaty Jobsa pochodziły właśnie z niej więc musiała być sporą podporą dla twórców filmu), no i oczywiście całe życie Jobsa i ucięli film w chwili wielkiego odrodzenia Jobsa. Tak jakby chcieli aby służył on pokrzepieniu serc i idealnie przedstawiał obraz tzw. "american dream". Czyli paczki chłopaków, którzy zaczęli w garażu a skończyli jako najbardziej wartościowa firma ever.
Mnie w tym obrazie zabrakło przede wszystkim dobrego aktora w roli głównej, który potrafiłby oddać wszystkie emocje jakie targały Jobsem i jego charakter. Kucher był miałki i nie był rzutki (tutaj specjalnie parafrazuje tekst Kabaretu Moralnego Niepokoju ze skeczu pod tytułem "Samochód chłodnia"). Po prostu nie udźwignął tej roli. Choć twórcy nie pozwolili mu też zbyt wiele pograć. Kilka razy krzyknął, ze dwa razy się popłakał i to wszystko. Szkoda. Naprawdę szkoda.
![]() |
Tutaj sprzeciw fanów Jobsa w sprawie wyboru Kuchera na oddtwórcę głównej roli w tym obrazie |
Mógłbym jeszcze bardzo długo narzekać na ten obraz, ale nie będę tego robił, bo ten kto będzie chciał to i tak pójdzie go zobaczyć. Ja osobiście nie polecam tego filmu osobom, które znają biografię Jobsa. Niczego nowego się z niego nie dowiecie i tylko się wynudzicie. Polecam go (czy ja naprawdę użyłem tego zwrotu?!) natomiast osobom, które żadnych wiadomości o nim nie mają, a chcą poznać życie (no, może jego część) interesującego człowieka. Tylko do tego ten film się nadaje. Ani nie łapie za serce, ani nie wzrusza. Nawet nie denerwuje tak jak książka (mam tu na myśli zachowanie Jobsa wobec innych ludzi), bo Kucher się nie nadaje. Ale jako krótka lekcja historii jest całkiem spoko. Moja ocena to 5/10, czyli idealnie w środeczku skali, bo nie był ani dobry, ani przesadnie zły. Był nijaki i o to mam żal do jego twórców.