czwartek, 19 września 2013

[17] Serial: "Ranczo" - fantasmagoria czy american dream w polskim wydaniu?

Z racji tego, że wciąż nie udało mi się dokończyć "Imperatora" (który swoją drogą ma przeszło 850 stron, więc musicie mnie zrozumieć), to znów postanowiłem podzielić się z Wami moimi luźnymi przemyśleniami. Tym razem jednak na temat pewnego polskiego serialu. Serialu bardzo dziwnego i ostatnimi czasy bardzo zaskakującego. 


Chodzi mi oczywiście o serial "Ranczo", który od momentu swojego pojawienia się na antenie telewizyjnej jedynki (chyba) został już wyemitowany w przeszło 100 odcinkach. A co w nim takiego zaskakującego zapytacie? W tym tekście postaram się to wyjaśnić.



Jest sobie pewna wieś (chyba, bo może to być też małe miasteczko) o nazwie Wilkowyje, do którego w pewnym momencie sprowadza się pewna amerykanka. Jest nią oczywiście Lucy Wilska (Ilona Ostrowska), spadkobierczyni podupadłego dworku, w którym aż do śmierci mieszkała jej babcia. I od tego momentu w Wilowyjach, a także w całej gminie dzieją się niestworzone rzeczy. Ale wszystko po kolei, bo jak to mówią - nie od razu Rzym zbudowali ;) 



W pierwszych odcinkach po prostu poznajemy mieszkańców, dowiadujemy się kto trzyma władzę i jak funkcjonuje to magiczne miejsce. I mamy tutaj m.in. księdza, który lubi się wtrącić do wszystkiego (Cezary Żak), wójta, który za wszelką cenę stara się nie wypuścić władzy z rąk i jest idealnym uosobieniem pozostałości po uprzednim systemie, jest też bratem bliźniakiem księdza (oczywiście także Cezary Żak). Mamy jeszcze drobnego przedsiębiorcę budowlanego, niejakiego Więcławskiego (Grzegorz Wons), który dzięki konszachtom z wójtem jest w stanie wygrać każdy przetarg na budowlaną inwestycję w gminie. Jego żona natomiast prowadzi sklep (Dorota Chotecka), więc żyje im się całkiem nieźle. Mają jeszcze córkę, ale ona pojawia się tylko na chwilę, więc nie  jest zbyt istotna w kreowaniu fabuły. 


Idąc dalej napotykamy na pijaków siedzących pod sklepem, czyli Patryka Pietrka (Piotr Pręgowski), Jana Japycza (Leon Niemczyk) i później jego brata Stacha Japycza (Franciszek Pieczka), a także Hadziuka (Bogdan Kalus), którego żona - Hadziukowa (Dorota Nowakowska) - w jednym z pierwszych odcinków postanawia hodować kozy (to ważna informacja) i Solejuka (Sylwester Maciejewski), recydywistę, człowieka nie nadającego się zupełnie do niczego (to też ważna informacja) posiadacza żony i (bodajże) ośmiorga dzieci (żona Solejuka, zwana Solejukową - Katarzyna Żak, kobieta niepiśmienna i raczej nie oczytana także odniesie w tej magicznej miejscowości wielki sukces, ale o tym za chwilę). Do tej zgrai osobliwości można jeszcze doliczyć doktora Mieczysława Wezóła (Wojciech Wysocki) i jego chorobliwie zazdrosną żonę Dorotę Wezółową (Beata Kowalska), która swoją drogą doprawi później mężowi rogi z wójtem :D Kontynuując należy jeszcze wymienić bardzo ważną postać jaką jest pijak i wioskowy przegrany Jakub Kusy (Paweł Królikowski), przyszły mąż i ojciec dziecka amerykanki; dyrektorka szkoły (Ewa Kuryło), żona wójta Halina Kozioł (Violetta ZmArlak); okropną kobietę, gospodynie księdza, tzw. Michałową (Marta Lipińska). 



Wyliczankę zamykają wioskowy policjant Stasiek (Arkadiusz Nader) i jego późniejsza żona barmanka Violetka (Magdalena Waligórska). Aha, zapomniałbym o sekretarzu gminy, Arkadiuszu Czerepachu (Artur Barciś). Być może pominąłem kilka istotnych osób, które pojawiają się w serialu, ale one nie są potrzebne do mojej wyliczanki, która nastąpi poniżej ;)


Ok, to po tym przydługim wstępie przejdę wreszcie do tego co mnie w tym serialu przeraża, bo chyba tak można nazwać fantazję jego twórców - przerażającą! Pierwszą sprawą, o której chciałbym się z Wami podzielić są wielkie biznesy jakie w Wilkowyjach wyrastają jak grzyby po deszczu. Jest to wręcz niespotykane aby w tak małej miejscowości działały tak dobrze prosperujące wytwórnia kozich serów (swoją drogą prowadzona jedynie przez jedną osobę - Hadziukową, bo mąż jedynie pilnuje kóz :D) i pierogowy biznes rodziny Solejuków. Dziwi mnie to głównie z tego powodu, że sery Hadiukowej są znane i cenione w całej Europie, a pierogarnia Solejukowej lekką ręką przynosi w niedługim odstępie czasu zysk w granicach 40-50 tys. złotych. Chciałoby się powiedzieć: "Żyć nie umierać". Drugą sprawą, też fascynującą (przynajmniej mnie) jest poliglotyzm prostej kobiety Solejukowej, która dotychczas niezdradzająca żadnych oznak umysłu w ciągu kilkudziesięciu odcinków trwania serialu z łatwością nauczyła się kilku języków obcych. Fascynujące po prostu! Kolejną sprawa jest to, że w tej wiosce zdarzyło się już chyba wszystko od wizyt biskupa po te z delegacjami z UE. Fantazja twórców nie zna po prostu granic. Inną rzeczą jest fakt, że wioskowy pijak zostaje gwiazda muzyki disco-polo (Patryk Pietrek) a inny (Solejuk) radnym czy też innym posłem (tych odcinków już nie oglądałem zbyt uważnie, bo poziom mojej irytacji zbyt często osiągał stan krytyczny). Do tego trzeba doliczyć pogadanki o feminizmie, aborcji i sposobach zapobiegania ciąży, Uniwersytet Ludowy, radio, gazetę (te dwie inicjatywy jeszcze jestem w stanie zrozumieć), próbę stworzenia country clubu we wsi dla 4-5 członków, i to, że w miejscowości, w której jest wójt porządku pilnuje tylko jeden policjant, a dzieci Solejuków są tak inteligentne, że aż zdolne do telekinezy, to już lekka przesada. 


Ale to tylko takie moje małe narzekania i pewnie nikt tego nie przeczyta bo zmęczy się w połowie i sobie daruje ;) Jednak tych co dotrwali aż tutaj proszę o komentarz, bo chcę zobaczyć, czy to tylko ja jestem taki nienormalny, czy może jednak twórców odrobinę ponosi fantazja ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...