wtorek, 3 września 2013

[19] Książka: "Kijem i mieczem" - Kevin Hearrne (2013)

Wczoraj udało mi się przeczytać aż trzy książki i dziś miałem problem recenzją której się z Wami podzielić. No, może nie przeczytać, ale w większości przypadków dokończyć, bo mam w zwyczaju zawsze czytać kilka na raz. Jednak postanowiłem pisać po kolei, czyli dziś ta którą doczytałem jako pierwszą. Jest to kolejne spotkanie z Żelaznym Druidem - Atticusem O'Sullivanem, jego psem Oberonem i uczennicą Granuaile...no i kilkoma panteonami bogów, jak to zwykle u Hearne'a bywa.

Muszę przyznać, że po ostatnich dwóch częściach już spisałem go na straty, jednak w tej odsłonie znów mnie miło zaskoczył. Może nie tak jak przy pierwszej części, bo zbyt wiele się między nami zadrażnień uzbierało, żebym mu znów tak wszystko pięknie wybaczał jak kiedyś, ale z ręką na sercu mogę stwierdzić, że znów jest w formie. 

Najważniejsze dla mnie jest to, że porzucił ten mało ciekawy wątek z Kojotem i ponownie przeniósł się do bardziej interesujących mitologii, takich jak skandynawska, celtycka, czy chociażby grecka i rzymska. Ważną sprawą fabularną jest także to, iż w historii minęło aż 12 lat od ostatnich wydarzeń, i kiedy spotykamy naszych bohaterów Granuaile jest gotowa aby połączyć się z ziemią...wiem, to brzmi dziwnie, więc już wyjaśniam o co chodzi...aby stać się pełnoprawnym druidem. Zabieg ten jest dość długi i bolesny (wytatuowanie połowy ciała przy użyciu naturalnych sposobów i składników) i wymaga ogromnej koncentracji. Jednak jak możecie podejrzewać ktoś będzie próbował do niego nie dopuścić, co przedłuży trochę ten, i tak czasochłonny, proces. Dodatkowo wszystkie złe uczynki naszego druida i zobowiązania z jakich musi się wywiązać spowodują, że akcja ewidentnie będzie wymagała zakończenia w kolejnym tomie.

Jednak, jak już pisałem, nie jest źle. Można nawet powiedzieć, że jest nieźle :D Stworzenie z Granuaile nowego druida powoduje wiele humorystycznych sytuacji. Dodatkowo wprowadzenie jej na stałe do opowieści także urozmaica akcję (dwa punkty widzenia, utarczki słowne i różne złośliwości między kobietą a mężczyzną którym na sobie zależy), no i wreszcie nie mamy już tylko dialogów druida z psem, a dwóch druidów z psem, a to zdecydowanie wyższy level absurdu. Jest też sporo seksu (jeśli to kogoś interesuje), no może bardziej aluzji do niego, a także wiele pięknych nagich ciał (nie tylko żeńskich, więc i Panie znajdą coś dla siebie :P, choć męskie są trochę kudłate :D przynajmniej niektóre). 

Styl autora póki co się nie zmienia. To chyba dobrze, bo wciąż potrafi mnie rozśmieszyć, wplata dużo nawiązań do kultury popularnej, szczególnie w rozmowach z psem, a to że jest mało wyszukany i dość prosty, to też trzeba chyba można potraktować jako atut, bo przynajmniej łatwo i szybko się czyta. No i czytelnicy dostają to do czego już zdążyli się przyzwyczaić. 

Podsumowując, piąty tom sagi o Żelaznym Druidzie, choć przez jedną, bliską mi osobę uznany za dość nudny, mnie znów dał nadzieję, że Hearne jeszcze się od dna odbije, i jego książki znów będą mi sprawiać przyjemność. Choć trzeba przyznać, że jeśli będzie pisał w takim tempie, to jego saga urośnie do niewyobrażalnych rozmiarów. Na plus trzeba zaliczyć to, że książki nie są przesadnie grube i bardzo łatwo się je czyta (to nie G. R. R. Martin :D). Moja ocena to 6/10. Polecam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...